Trans-akcja - Premiera filmu dokumentalnego o Annie Grodzkiej, prezesce Trans-Fuzji
Gdy oglądamy kolejny film akcji albo kolejną komedię romantyczną, często mamy wrażenie, że "już to gdzieś widzieliśmy". Każdy układ, każde uczucie, każdą eksplozję i każdą miłosną wpadkę już sfilmowano i opisano. Wszystko już było. Z polską kulturą LGBT często bywa odwrotnie - ciągle zdarza się jakiś "pierwszy raz".
Choćby w tym roku: pierwszy homoseksualny coming out nauczycielski (Marta Konarzewska), pierwszy męski coming out biseksualny (Igor Stokfiszewski), pierwszy wywiad-rzeka z otwartym gejem ("Wyjście z cienia" Jacka Poniedziałka) czy - właśnie teraz - pierwsza kampania społeczna dotycząca wyłącznie postulatu wprowadzenia jednopłciowych związków partnerskich ("Miłość nie wyklucza").
A w środę, 3 listopada br,. w warszawskim kinie Praha miał miejsce inny pierwszy raz: premiera pierwszego filmu dokumentalnego o osobach transseksualnych w Polsce. A właściwie o jednej osobie transseksualnej - Annie Grodzkiej. Produkcję HBO "Trans-akcja" wyreżyserowali Sławomir Grunberg i Katka Reszke, premiera na antenie: 28 listopada br.
Anna Grodzka jest prezeską Trans-Fuzji, pierwszej w Polsce organizacji działającej na rzecz osób transeksualnych. Ponad dwa lata temu zrobiła publiczny coming out - pokazała twarz, ujawniła nazwisko, opowiedziała swoją historię. Od tamtego czasu o "transach" mówi się w Polsce dużo więcej niż wcześniej - to zasługa Grodzkiej, jej współpracowników i przyjaciół.
Wspieram tatę
Zgodnie z hitchockowską zasadą, że film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie musi rosnąć, "Trans-akcję" otwiera sekwencja z synem Grodzkiej. Dorosły, brodaty facet spokojnie mówi o tym, że wspiera tatę w jego dążeniu do tego, by mógł być sobą, czyli kobietą.
Kamera towarzyszy Ani u fryzjerki, w zaprzyjaźnionym butiku i podczas zwykłych zakupów. Grodzka tańczy na imprezie w klubie Rasco, analizuje swe własne wypowiedzi w programach telewizyjnych. Narzeka na to, jak powszechnie myli się u nas transeksualistów z transwestytami i jeszcze z osobami transpłciowymi. Przychodzi z wizytą do lekarza (od jednego z nich otrzymuje ambitne zadanie…narysowania kobiety i mężczyzny(!)). Zeznaje w sądzie w procesie o prawne uznanie jej za kobietę. Rozmawia z synem. Na imprezie u znajomych syna pojawia się w swym męskim "wcieleniu" - bez peruki, bez makijażu, w spodniach zamiast sukienki. Potem mówi swym trans-przyjaciołom, że niepotrzebnie powracała do tamtej "skóry": Zachowałam się jak idiotka! - Jak idiota - poprawiają ją.
Sancho Pansa
Prawie cały czas Ani towarzyszy wierna przyjaciółka Lalka Podobińska, "zwykła", heteroseksualna, biologiczna kobieta. Z poczuciem humoru i szybką reakcją. To swoisty Sancho Pansa dla Don Kichote'a - Grodzkiej. Lalka śmieje się, gdy internauci-ignoranci - z uwagi na towarzystwo, w którym Lalka występuje w programie TV - również ją biorą za "faceta przebranego za babkę". Czytając informacje o operacjach powiększenia/zmniejszenia piersi zauważa żartem, że jej samej przydałoby się zmniejszenie. Przewija się też inny przyjaciel - Wiktor Dynarski, osoba transseksualna K-M (z kobiety na mężczyznę).
Grzywka w sam raz
Widzimy Grodzką "na co dzień" a z offu słyszymy opowieść o latach ukrywania swej prawdziwej - kobiecej - tożsamości. O wymyśleniu sobie - gdy miała 11 lat! - drugiego, wymarzonego, żeńskiego ja. I w końcu o decyzji, by to wyśnione, właściwe "ja" stało się również "ja" rzeczywistym, realnym. Grodzka opowiada o kuracji hormonalnej bez pruderii - mówi np., że przestała mieć erekcję, co ją cieszy, bo dziwnie się z nią czuła. Przy tym wszystkim stać Grodzką na dystans do samej siebie. Gdy koleżanka zwraca jej uwagę na zbyt długą grzywkę, Ania się nie obrusza: U mnie to nie problem - i wciąga perukę ciut do góry, grzywka jest już w sam raz.
Tajskie piersi
Filmowy portret zamienia się w fabułę, gdy Ania wyjeżdża w podróż życia - na operację korekty płci do Tajlandii. Poznajemy jej tajskiego lekarza, dowiadujemy się, że korekta musi przechodzić etapami i tym razem dotyczyć będzie piersi. Widzimy też innych pacjentów szpitala oczekujących na zabieg lub w trakcie rekonwalescencji po nim. Potem jest operacja i... nowe piersi Ani. Jest uśmiechnięta i szczęśliwa, gdy w staniku odpoczywa po operacji na słonecznym patio i w basenie.
Anna Grodzka ma dziś 56 lat. Niedługo minie rok, jak polskie prawo uznaje ją za kobietę. Kamera towarzyszyła jej podczas tej finalnej rozprawy - to najbardziej wzruszająca scena filmu, mimo że stwierdza się w niej tylko to, co dla widza od początku seansu jest oczywiste.
Transfobia?
Po projekcji bohaterka "Trans-akcji" oraz reżyser i reżyserka odpowiadali na pytania publiczności. Padł m. in. zarzut - chyba słuszny - o pominięcie w filmie ciemnej strony życia polskich transów - czyli transfobii, konieczności zmagania się nie tylko z własną "niewłaściwą", biologiczną płcią, ale również ze społecznym ostracyzmem i ignorancją. Takich ludzi trudno byłoby namówić do występu przed kamerą, bo oni się wstydzą. I dobrze – powiedziała Grodzka.
Dodała też, próbuje wrócić do życia zawodowego - była producentem filmowym. Siedząca na sali Małgorzata Rawińska zauważyła zdroworozsądkowo, ze przecież "produkować filmy może i kobieta, i mężczyzna". Niestety, wiele osób w naszym społeczeństwie nie kieruje się zdrowym rozsądkiem, a raczej uprzedzeniami w stosunku do transeksualności. Straciłam z 70% dawnych przyjaciół. Niby jestem akceptowana, ale zdarza się, że znajomi proszą mnie, bym się na nich nie powoływała w kontaktach zawodowych. Tak jakby bycie trans oznaczało nadszarpnięcie wiarygodności, drastyczne obniżenie zawodowych kompetencji albo dyskredytację.
Szkoda, że te słowa nie padają w filmie. Świadomość siły społecznych uprzedzeń pozwoliłaby lepiej zrozumieć dramat człowieka, który ponad 40 lat udawał kogoś, kim nie był. I jego triumf, gdy wbrew sztywnym społecznym normom, po tych wszystkich latach powiedział: dość.
Tak czy inaczej, mamy 'Trans-akcję" czyli portret kobiety, która zawalczyła o bycie sobą w warunkach, w których bycie sobą wymaga nie lada Zachodu. A na dodatek wykonała to wszystko z otwartą przyłbicą - opowiadając swą historię publicznie - z nadzieją, że dzięki temu następni będą mieli łatwiej. Za to – wielki szacunek - i sorry za ten patos.
„Trans-akcja” (2010), reż. S. Grunberg, K. Reszke, premiera na antenie HBO: 28.11.2010 r.
Można rozumieć jako praktykę przekraczania norm związanych z płcią. W takim ujęciu osoba transgenderowa to ktoś, kogo prezentacja płciowości przynajmniej czasami jest odmienna od oczekiwań kultury, w jakiej ta osoba żyje.
Tego się nie leczy, można tylko zaakceptować. Lekarz, który będzie utrzymywał, że Cię z tego wyleczy, nie wie o czym mówi. Leczyć można tylko fetyszyzm transwestytyczny.