I tak urządzili świat, że kobiety, zamiast zajmować się wielkimi sprawami, tracą czas na to, aby im się podobać - rozmowa z Antonym Hegarty'm

Fot. Murdo Macleod FOTOLINK, Antony Hegarty - ur. 1971, transgenderowy lider/liderka zespołu Antony and the Johnsons. Z okazji wydania kolejnej płyty 'The Crying Light' 29 kwietnia Antony wystąpił w Teatrze Wielkim w Warszawie
Wielu dziennikarzy pisze o spotkaniu z tobą jak z istotą pozaziemską, którą trzeba się zaopiekować. Często spotykasz się takimi reakcjami?Tak, muszę powiedzieć, że dosyć często. Ludzie często mnie infantylizują. Ale to ich problem, widocznie muszą tak mnie traktować. Wydaje mi się, że chodzi o to, że inaczej nie mogliby mnie przyjąć, zaakceptować tego, że tak bardzo się odsłaniam, tak bardzo jestem bezbronny. Dla niektórych ludzi to trudne do wyobrażenia, że można żyć w taki sposób. Muszą coś z tym zrobić i robią ze mnie dziecko, które tak naprawdę nie wie, co robi.
Jakie są koszty takiego życia bez osłon?To moja praca, nie ma dla mnie innej drogi.
W wywiadach mówisz, że życie jest za krótkie, aby być niewolnikiem ludzkich oczekiwań i że nie chcesz powstrzymać się od działań z obawy przed krytyką innych. Czy udało ci się osiągnąć ten stan?Różnie to bywa. Wciąż walczę, ale jest mi dużo łatwiej. Sam mój wygląd determinuje wiele wątpliwości. Wciąż zmagam się z pytaniem, co to znaczy być pięknym? Czy istnieje jeden międzynarodowy wzorzec piękna? I wiesz, co myślę? Że kanony piękna to kolejny sposób, żeby odciągnąć kobiety od władzy. Zamiast zajmować się wielkimi sprawami, kobiety przeglądają magazyny stworzone po to, aby odwrócić ich uwagę, i tracą czas na podobanie się mężczyznom. Wciąż wiele kobiet poszukuje akceptacji poprzez dialog z oczekiwaniami mężczyzn. Ja staram się już w te pułapki nie wpadać.
Na twojej najnowszej płycie można odnaleźć gest ku światu. Ziemia ma dla ciebie znaczenie szczególne.Byłem wychowany w wierze katolickiej i przez całe dzieciństwo wkładano mi do głowy, że jestem stworzony z jakiejś lepszej materii, czegoś wyjątkowego, co sprawi, że pójdę do nieba. Ta wyższość człowieka nad resztą natury wydaje mi się absurdalna. Ale dopiero niedawno do tego doszedłem. Myślę, że wkroczyłem w pewien etap przejściowy, starzeję się i budzi się we mnie świadomość tego, skąd pochodzę. Musiałem powrócić do pierwotnej relacji, jaka łączy nas z Ziemią, przecież jesteśmy stworzeni z tych samych pierwiastków, tej samej wody. Z jednej strony jest to świadomość na temat środowiska, natury, ekologii. Ale jest to również próba pozbycia się poczucia odrębności, nieprzynależności do świata. Odkryłem, że poprzez naturę mogę poczuć jedność ze światem. Myślę, że mam też coraz więcej akceptacji i pewności siebie. Więcej siły, by podążać za swoją intuicją.
Natura, światło, słońce, nowy dzień, wszystko, o czym śpiewasz, ma żeńską osobowość.Tak, ponieważ kreacja, życie to domena żeńska. Tworzyć znaczy być w stanie równowagi. Przeciwwagą jest patriarchat, który oznacza destrukcję. Jestem już zmęczony męską dominacją, mam tego dosyć. Myślę, że nastąpił czas, kiedy powinniśmy stworzyć żeński przewodnik po życiu.
Jakie byłyby jego główne wytyczne?Przede wszystkim świadomość wartości życia. Wszystko opiera się na archetypach. Żeński to cykl, krąg życia, krąg rodziny, gest trwania, odnawiania. Archetyp męski stworzył kulturę podboju. Kiedyś była potrzebna głównie do ochrony terytorium i walki o przetrwanie, dziś jest zbędna, destrukcyjna. Patriarchat powoduje brak równowagi, co ma konsekwencje na wszelkich polach - społecznym, religijnym, politycznym. Mizoginia, która zapanowała, zaprowadziła nas w ślepą uliczkę. Mężczyźni również cierpią z powodu tej nierówności. To mężczyźni doprowadzili do kryzysu, musimy pamiętać, że to oni są za niego odpowiedzialni. Czy to nie jest wystarczający powód, aby nareszcie powrócić do źródeł? Do pierwotnej siły, jaką jest tworzenie, życie? Jeśli chcemy przetrwać, musimy nareszcie dać kobietom władzę - kobiety do polityki, kobiety za stery.
Myślisz, że taka rewolucja jest możliwa?Jako artysta chcę dawać nadzieję. Nie interesuje mnie czarnowidztwo, myślę, że tego mamy pod dostatkiem.
W twojej muzyce jest jednak dużo smutku. Piosenka 'Inny świat' to jakby pożegnanie. A jednocześnie śpiewasz w niej: 'Wciąż mam zbyt wiele marzeń, nigdy nie widziałem (bądź nie widziałam) światła'. W języku polskim czasownik w liczbie pojedynczej ma rodzaj.To istotnie wyraz mojego żalu. Z jednej strony jest żegnanie się ze światem, a z drugiej - tęsknota za powitaniem z nowym, jako ktoś inny. To moja fantazja o byciu dziewczyną w przyszłości. I nie chodzi o fakty, lecz o uczucia, wieczną tęsknotę, rozpacz. To poczucie zawsze wywoływało we mnie żal, więc postanowiłem dać mu upust, otworzyć to.
Pomogło choć trochę?Nadal jest mi z tym bardzo ciężko. Ale jest to coś, z czym żyję na co dzień.
Zastanawiam się, co byś powiedział na pojawienie się w rubryce o nazwie 'Męska Końcówka'?Nie utożsamiam się z mężczyzną. Ludzie często mówią o mnie jako o mężczyźnie - 'on'. Nie mam na to wpływu. Ludzie mają wiele projekcji na mój temat. Tymczasem osoby transgenderowe mają swoją unikalną tożsamość.
'Męska końcówka' może też oznaczać koniec, uznajmy więc, że chodzi o koniec męskiej dominacji. Jak w takim razie wolisz, aby o tobie mówić? Język, formy gramatyczne nie są tu szczególnie pomocne.To fakt (śmiech). Ale jeśli musiałbym wybierać, 'ona' brzmi lepiej niż 'on'.
Źródło:
Wysokie Obcasy