Opowieść matki
Bycie mamą to najtrudniejsza praca świata. Nie ma podręczników o tym,
jak wychowywać dzieci, a tylko przełomy, których każdy może się
spodziewać – pierwszy ząbek, pierwsze kroki... Ale niektórych rzeczy w żaden sposób nie da się przewidzieć. Na przykład chwili, gdy córeczka mówi, że chce być chłopcem
. Nie wystarcza jej bycie chłopczycą, chce być chłopakiem w każdym sensie tego słowa.
W zeszłym roku moja córka Emily, która miała wtedy 16 lat, oznajmiła mi taką właśnie wiadomość. Wróciliśmy z obiadu
na mieście, a ona przyszła do mnie z oczami czerwonymi od płaczu. – Chcę mieć operację, po której będę mężczyzną – powiedziała.
Zawsze sobie pochlebiałam, że jestem liberalną mamą. Zachęcałam dzieci,
żeby były wobec mnie otwarte, żeby wszystko mi mówiły. Ale coś takiego?
To była inna sprawa. Kiedy zaczęłyśmy to omawiać, ja też się
rozpłakałam. Czy to możliwe, żeby moje dziecko naprawdę chciało zmienić
płeć? Z perspektywy czasu jest mi głupio, że nie zauważyłam, jak bardzo
czuła się inna.
Emily nigdy nie była konwencjonalną dziewczyną
.
Kiedy poznałam jej tatę, Rona, miałam syna Christophera z poprzedniego
związku. Kochałam swojego synka, ale bardzo chciałam mieć też córeczkę,
którą mogłabym ubierać w śliczne sukieneczki, zabierać na zakupy i
która mogłaby powierzać mi swoje sekrety. Więc kiedy Emily urodziła się
9 czerwca 1992 roku nie posiadałam się z radości.
Ale już w wieku dwóch lat córeczka zaczęła się buntować przeciwko mojemu wyobrażeniu dziewczynki
. Wyrzuciła lalki, a sukienki zamieniła na dżinsy i koszule.
Zawsze otwarcie opowiadałam jej o dojrzewaniu. To trudny okres dla
wszystkich nastolatek, ale reakcja Emily była skrajna. Kiedy w wieku 11
lat zaczęła mieć miesiączki, była wściekła. – Nienawidzę ich –
prychała. Gdy jej ciało zaczęło się zmieniać, zachęcałam ją, żeby
polubiła swoje nowe kształty. Wyprawa do sklepu po pierwszy stanik to
krok milowy, który mamy i córki wykonują wspólnie. Tymczasem Emily łzy
napłynęły do oczu, kiedy sprzedawczyni zmierzyła ją w klatce piersiowej.
Gdy zobaczyłam, że jest aż tak zdenerwowana, złapałam pierwszy lepszy
staniczek dla nastolatek, zapłaciłam i uciekłam ze sklepu. – Nie
powinnam była jej zmuszać, żeby ze mną poszła – zwierzyłam się Ronowi,
kiedy Emily schowała się w swoim pokoju. Pomyślałam, że ją osaczyłam;
dorastanie rodzi w końcu mnóstwo obaw.
Potem czekałam, aż zacznie się interesować chłopcami. Ale kiedy Emily
miała 14 lat, oświadczyła, że chce mi coś wyznać. – Lubię chłopców i
dziewczyny – powiedziała. Byłam zdziwiona. Żaden rodzic nie spodziewa
się takich słów od nastoletniej córki. Ale wyrosłam wśród gejów i
wiedziałam, co to znaczy. Nadal była moją Emily.
Kiedy
córka szczebiotała o jakiejś dziewczynie, w której była zadurzona,
dziwiłam się, że mówi o tym w tak naturalny sposób. Cieszyłam się, że
potrafi być otwarta. Kiedy mówiła, zastanawiałam nad jej chłopięcym
zachowaniem, nad nienawiścią, jaką budziła w niej własna kobiecość i
nad jej biseksualizmem. Zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko nie
jest ze sobą powiązane. Może było jej pisane jakieś inne życie?
Wiedziałam, że mąż jednej z koleżanek stał się kobietą po wielu latach
nieszczęśliwego życia w ciele mężczyzny. Pojęcie transseksualizmu nie
było mi obce. Czy Emily też chciała być przedstawicielką płci
przeciwnej? Jeśli jednak to właśnie miało być dla niej dobre, sama
musiała zdać sobie z tego sprawę.
Niespodziewanie zniknęła Emily taka, jaką znaliśmy. Sądziliśmy, że to
bunt nastolatki, ale mijały tygodnie, a dziewczyna była w coraz
głębszej depresji. Nieustannie się kłóciłyśmy, a Ron i ja byliśmy
wzywani do nauczycieli, bo często opuszczała lekcje. Ron zauważył
blizny na rękach Emily. – Cięłam się – przyznała.
Byłam w szoku. Od razu wiedziałam, że musimy zorganizować jej jakąś
pomoc. Umówiłam się z naszym lekarzem rodzinnym, ale Emily uparła się,
że pójdzie sama. Lekarz skierował ją do terapeuty, z którym spotykała
się co tydzień i sytuacja zaczęła się poprawiać.
Emily powoli zaczęła z nami rozmawiać, stała się bardziej otwarta i
ujawniała swoje prawdziwe uczucia. – Chcę skrępować biust – wyznała
któregoś dnia. Powiedziała, że czuje się z powodu swoich piersi tak
nieprzyjemnie, iż wolałaby je spłaszczyć pod ubraniem przy pomocy
bandaży. Przypomniałam sobie incydent w sklepie ze stanikiem i
zgodziłam się. Wydawała się szczęśliwsza – tego musiałam się trzymać.
Emily wyjawiła nam swoją największą tajemnicę dopiero jakiś rok
później, gdy wróciliśmy z Ronem do domu po obiedzie z Christopherem.
Drżała, ale zdecydowanym głosem powiedziała mi, że chce być mężczyzną.
Chociaż takie przypuszczenie przychodziło mi do głowy przez te
wszystkie lata, jednak muszę przyznać, że miałam mętlik w głowie. Emily
bała się dentysty, a co dopiero mówić o tak poważnej operacji. Chciałam
zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby ją kochać i jej pomagać, ale
sama nie wiedziałam, jak.
Kilka dni później poszliśmy wszyscy do lekarza rodzinnego, który
zasugerował, że Emily może cierpieć na zespół dezaprobaty płci – jest
to stan, w którym człowiek czuje się uwięziony w ciele nieodpowiedniej
płci. Skierował ją do terapeuty i diagnosty płci.
Kiedy córka skończy 18 lat i jej terapeuta będzie przekonany, że Emily
rzeczywiście chce żyć jako mężczyzna, będzie musiała prowadzić tryb
życia mężczyzny przez co najmniej rok, zanim otrzyma zgodę na operację.
Potem – jeśli uzyska fundusze na leczenie – dostanie męskie hormony.
Operacja będzie obejmowała likwidację piersi i histerektomię. Istnieje
nawet możliwość utworzenia penisa.
Oczywiście niepokoję się z powodu tych wszystkich drastycznych
zabiegów, przez które być może będzie musiała przejść, ale jeśli uważa,
że to jej potrzebne do szczęścia, będę ją wspierać. Teraz najtrudniej
jest mi patrzeć na to, w jakiej Emily jest rozterce. Ron i ja
zgodziliśmy się nazywać ją Theo, bo takie imię wybrała dla nowej
siebie, ale czasem wymsknie mi się "Emily". Dostosowanie się do nowej
sytuacji zajmie sporo czasu.
Z drugiej strony, niezależnie od tego, czy ma na imię Theo albo czy
nosi dżinsy zamiast sukienek, zawsze będę kochać tę osobę, która tkwi w
jej wnętrzu – zawsze będzie moim dzieckiem.
Opowieść córki
Miałem cztery lata, kiedy po raz pierwszy zorientowałem się, że jestem inny niż reszta dzieci
.
Wszystkich swoich przyjaciół namówiłem, żeby zwracali się do mnie per
Charlie, bo tak czułem się swobodniej. Inne dzieci myślały, że jestem
po prostu chłopczycą. Ale kiedy moje ciało zaczęło się zmieniać podczas
dojrzewania, byłem przerażony. Co miesiąc okres przypominał mi, że
staję się kobietą i nienawidziłem tego.
To chyba wtedy zaczęła się moja codzienna walka z samym sobą. Mogę
szczerze powiedzieć, że nienawidzę każdej części swojego kobiecego
ciała – każdego pora w skórze. Czuję się jak lalka, którą nieumiejętnie
poskładano.
W wieku 14 lat zaczęły się we mnie budzić uczucia zarówno do chłopców, jak i dziewczyn
.
Chodziłem nawet z kilkoma dziewczynami. Bardzo mi to odpowiadało. Ale
kiedy skończyłem 15 lat, już wiedziałem, że muszę zmienić coś więcej
niż tylko swoją seksualność.
Obejrzałem film "Nie czas na łzy", który opowiada o transseksualiście.
Postać Hilary Swank owijała sobie piesi bandażem, żeby wyglądać
bardziej męsko. Wypróbowałem bandaże i poczułem, że wreszcie wyglądam
jak prawdziwy ja. Lubiłem to uczucie i chciałem częściej to powtarzać.
Wiedziałem, że przyjaciel taty zmienił płeć i świetnie rozumiałem,
dlaczego musiał to zrobić.
Całe miesiące biłem się z myślami i wreszcie przyznałem się sam przed
sobą, że w środku jestem chłopakiem. Wtedy nagle wszystko zaczęło mieć
sens. Przerażała mnie już tylko myśl, że miałbym o tym powiedzieć
rodzicom. Pamiętałem historyjki o tym, jak to mama najbardziej na
świecie chciała mieć córeczkę i panicznie się bałem, że zniszczę jej
marzenia. Ale nie mogłem ukrywać swojej sytuacji w nieskończoność.
Byłem już tak sfrustrowany, że czułem, jakbym miał zaraz wybuchnąć.
Musiałem rozładować to napięcie. Mama była w szoku, ale zachowała się
wspaniale. Nigdy we mnie nie zwątpiła i nie zakładała, że mi to minie.
Czekając na spotkanie z terapeutą, staram się żyć jako chłopiec. Mama,
tata i najlepsi przyjaciele nazywają mnie męskim imieniem Theo, które
wybrałem, bo uważam, że do mnie pasuje.
Moi nauczyciele wiedzą o wszystkim, a co bardziej przewrażliwieni mówią
mi Em, ale ciągle borykam się z codziennymi problemami. Na przykład gdy
dobierają nas na lekcjach w koedukacyjne pracy z chłopcami z miejscowej
męskiej szkoły. Albo kiedy nauczyciele witają nas rano słowami "Cześć, dziewczyny
". Boli mnie, gdy ludzie mówią o mnie "ona", chociaż wiem, że w środku jestem "nim".
Wiem,
że się wyróżniam – moja inność rzuca się w oczy – ale nigdy się z tego
powodu nade mną nie znęcano. Mam grono bliskich przyjaciół, którzy
bardzo mnie wspierają. Ale nie mogę się doczekać pójścia na studia
psychologiczne: zacznę wtedy od nowa. Chciałbym potem pracować w
dziedzinie genderowej. Chcę pomagać innym podobnym do mnie ludziom.
Przeraża mnie myśl o operacji
, ale chcę się czuć "swojo". Bardziej boję się tego, że mógłbym żyć w ciele kobiety
do końca życia.
Mam nadzieję, że uda mi się wydostać z powłoki Emily i wkrótce stanę
się pełnowymiarowym Theo: to człowiek, jakim jest mi pisane być.
Opowieść ojca
Mam nadzieję, że jestem człowiekiem bez uprzedzeń, ale to trudne, kiedy
własna córeczka oświadcza, że chce być chłopakiem. Muszę przyznać, że
jakaś część mnie miała nadzieję, że jej to przejdzie – ale Theo jest
nieprzejednany.
Przechodzę trudne chwile. Idę do pracy i czuję, że mnie to gryzie. Ale
najbardziej rozdziera mi serce świadomość, że Theo jest nieszczęśliwy w
swojej obecnej płci. Czuję się po prostu bezsilny, że nie mogę tego do
końca zrozumieć i pomóc.
Staram się, jak mogę, żeby nazywać go Theo, ale zdrobnienia takie jak
Ems przychodzą mi naturalnie. Ostatnio zmieniłem imię Emily na Theo w
swoim telefonie komórkowym – czuję się dziwnie, gdy do mnie dzwoni.
Jednak w gruncie rzeczy Theo się nie zmienił. Nie straciłem dziecka
, bo Theo jest tą samą osobą. To, co ma w środku, nie zmieniło się.

Źródło: News of the World
źródło