Opowieść o enigmatycznej literze
- Wiktor Dynarski (Fundacja Trans-Fuzja) -
Gdy mówimy o środowisku LGBT, często nie do końca jesteśmy pewni, co właściwie kryje się pod ostatnią znakiem. Transseksualizm? Transgender? A może coś jeszcze innego? Proszę przygotować notatniki - pojawią się terminy i definicje wraz z niewielką dawką teorii.
http://www.innastrona.pl/magazyn/bequeer/transseksualizm-transplciowosc.phtml
Skłamałbym, twierdząc, że T to łatwe do przyswojenia zagadnienie. Jego
trudność zaznacza się nie tylko w ilości terminów, w których gubią się
nawet sami zainteresowani, lecz także (a może przede wszystkim) w samej
koncepcji odczuwania płci inaczej niż się to powszechnie przyjmuje.
Może najpierw odszyfrujmy nasze hasło.
T jak transpłciowość
Transpłciowość to traktujemy jako zbiorczą nazwę (pojawiła się poprzez
tłumaczenie angielskiego transgender) dla zjawisk określanych medycznie
jako zaburzenia identyfikacji płciowej (choć osoby transpłciowe nie
przepadają za takim określaniem ich "przypadłości") oraz (ze względu na
podobieństwo) innych zachowań burzących tradycyjne pojęcia męskości i
kobiecości. Takie rozróżnianie ma w zasadzie charakter "obserwacyjny".
Inaczej mówiąc, są ludzie - są zjawiska - jest klasyfikacja.
Na transpłciowość składają się: transseksualizm, transgenderyzm i
transwestytyzm. Sporo "izmów" jak na tak nieliczną grupę, trzeba to
przyznać. Niektórzy do tej listy dodają także interseksualizm (wszelkie
odmiany hermafrodytyzmu), a nad całością czuwa (zapewne znany
niektórym) crossdressing (o nim pod koniec).
Przybyło nam pojęć. Czas najwyższy je wyjaśnić.
Transseksualizm (w skrócie TS) może wydawać się nieznanym
terminem, z racji tego, że częściej słyszy się o "zmianie płci" niż o
samej przypadłości. Osoba transseksualna "urodziła się w nieodpowiednim
ciele", to znaczy płeć jej mózgu (odczuwana, psychiczna) jest przeciwna
do płci całego ciała. Oznacza to nie tylko czystą postać obrzydzenia,
lecz także chęć (nie zawsze wcieloną w czyn) poprawy tego stanu rzeczy
poprzez terapię hormonalną (niezbędną do uzyskania wyglądu płci, do
której się dąży), odpowiednie operacje chirurgiczne, najczęściej wraz z
ostateczną operacją narządów płciowych i poprzez prawną zmianę swoich
danych osobowych. Wbrew dość powszechnym mitom transseksualizm jako
przypadłość nie jest "widzimisię" osoby nim dotkniętej. Jeśli już mówić
o wyborze, to możliwy jest on tylko w rozmiarach leczenia lub jego
braku. Media lubują przedstawiać osoby korygujące płeć w dość
zaawansowanym wieku i chociaż sami zainteresowani podkreślają, że
uczucie obcości ciała towarzyszyło im od wczesnych lat dzieciństwa (tak
najczęściej transseksualizm przebiega), bardzo wiele ludzi pozostaje
głuchych na te informacje. Najważniejsze to wiedzieć, że
transseksualizm nie jest i nigdy nie był fanaberią, a jego leczenie nie
polega tylko i wyłącznie na chirurgii narządów płciowych. To często
długoletni i kosztowny (w Polsce zabiegi nie są refundowane) proces.
Przy okazji tematu zaznaczę, że obecnie staramy się zastąpić pojęcie
"zmiany" lepiej oddającym ten proces słowem, mianowicie "korektą". Płci
jako takiej zmienić nie można. Z punktu widzenia medycznego będzie to
zawsze "dążeniem", zaś z punktu widzenia osoby transseksualnej nie
następuje żadna zmiana, po prostu dostosowuje się ciało do umysłu.
Gdy mówimy o transpłciowości (szczególnie tyczy się to
transseksualizmu) zwykle określamy osoby typami. Mówimy zatem
transseksualista K/M, gdy mamy na myśli transmężczyznę, tj. mężczyznę
urodzonego w kobiecym ciele, zaś transseksualistką M/K (transkobieta)
określamy osobę w odwrotnej sytuacji. Oznaczenia te dotyczą nie tylko
transseksualizmu. Z powodzeniemmożna używać ich w odniesieniu do każdej
osoby transpłciowej, chyba że takowa tego sobie nie życzy.
Kolejny termin - transwestytyzm (TV) - uznajemy (podobnie
jak transseksualizm) za skrajną odmianę transpłciowości, to znaczy
taką, którą rozpoznano medycznie i szczegółowo opisano. Z definicji
transwestytyzm (a właściwie transwestytyzm o typie podwójnej roli) to
zakładanie ubrań płci przeciwnej, któremu towarzyszy przyjemność z
chwilowego odczuwania przynależności do tej płci. Nie cechuje go chęć
korekty płci, szczególnie operacyjnej. Należy wystrzegać się przed
myleniem transwestytyzmu podwójnej roli z transwestytyzmem
fetyszystycznym (właśnie z tym błędem spotykam się najczęściej). Drugie
zjawisko skupia się głównie na odczuciach seksualnych, to znaczy
zakładanie ubrań płci przeciwnej służy posiadaniu wyglądu płci
przeciwnej i jednoczesnemu podnieceniu seksualnemu. Zdarza się jednak,
że zachowania transwestytyczne (obydwu typów) wynikają z tłumionego
transseksualizmu, nie jest to jednak regułą. Często słyszy się, że
wśród transwestytów większość to geje - to stwierdzenie zawiera w sobie
aż dwa mity. 1. Transwestytyzm jest domeną mężczyzn, 2. Cechuje on
mężczyzn homoseksualnych. Aby nie przesadzać z ilością teorii,
postanowiłem jasno skontrować te twierdzenia. A zatem, po pierwsze -
istnieją transwestytki (transwestyci k/m), jednak z powodu żeńskiej
emancypacji odzieżowej zwraca się na nie mniejszą uwagę, a po drugie -
odsetek gejów wśród transwestytów prezentuje się podobnie jak w całym
społeczeństwie, a nawet może być o wiele niższy. Co ciekawe, wydaje
się, że wśród transwestytek więcej jest lesbijek niż
heteroseksualistek, choć w tym przypadku często trudno oddzielić
transwestytyzm od transgenderyzmu - kolejnego problematycznego terminu.
Do polskiej teorii transpłciowości wprowadzono transgenderyzm
(TG) jako przeniesienie angielskiego terminu transgender[ism].
Spotkaliśmy go już nieco wyżej pod postacią naszego hasła-parasola. I
tak, niestety, jest. W języku angielskim mamy dwa pojęcia transgender,
które w polskich opracowaniach sprawiały sporą trudność, stąd zmiana
nadrzędnego pojęcia na polsko brzmiącą transpłciowość. Trzeba przyznać,
że transgenderyzm pełni niejako rolę "worka pojęciowego". Mieści się w
nim wszystko to, czego nie możemy uznać za transseksualizm bądź
transwestytyzm. Innymi słowy ktoś transgenderyczny w pewien sposób
łamie konwencje płciowości (pod każdą postacią). Może nawet przechodzić
terapię hormonalną i operacje, w celu zmiany swojego wyglądu (takie
osoby raczej niechętne podchodzą do operacji narządów), jednak nie
widzą siebie tak jak osoby transseksualne. Ponieważ wachlarz możliwości
transgenderowych jest niezwykle szeroki, nie da rady opisać wszystkiego
w tekście przekrojowym. Warto natomiast wiedzieć, że wśród osób
transgenderycznych znajdują się bigenderyści (czujący przynależność do
obydwu płci jednocześnie), agenderyści (niepoczuwający się do żadnej
płci), a także (informacja wewnątrzśrodowiskowa!) lesbijki typu butch
oraz sfeminizowani geje (obydwie grupy często spotykają się z
przerażającym brakiem zrozumienia, szczególnie ci ostatni).
Aby dopełnić listę pojęć, zatrzymajmy się jeszcze przy crossdressingu
. Określamy tak wszelkie przypadki zakładania ubrań płci przeciwnej, co
nie oznacza jednak, że każdy crossdresser jest osobą trans.
Crossdresserem można nazwać zarówno aktora przeistaczającego się w płeć
przeciwną na potrzeby filmu (np. Anna Przybylska w ostatnim filmie
Olafa Lubaszenki pt. "Złoty środek"), jak i drag kingów, drag queens
oraz transwestytów. Nawet osoby transseksualne, zanim nabędą cech płci,
do której dążą, trudnią się crossdressingiem, choć w tym przypadku jest
to spojrzenie niezwykle zewnętrzne i mało delikatne, z którym na pewno
osoby transseksualne by się nie zgodziły.
Powyższe wyjaśnienie nie zwalnia jednak litery T z jej enigmatyczności.
Doświadczenie uczy, że nawet wyjaśniona pozostaje niezrozumiana. Stąd
wynika częsty, niestety, lekceważący do niej stosunek, który prezentują
także niektóre osoby LGB (choć w tych trzech literach także mogą
pojawić się osoby trans - płciowość to jedno, a orientacja seksualna to
drugie). Zapomina się, że pod literą T kryją się przede wszystkim
ludzie, a każdemu człowiekowi należy się taki sam szacunek i szansa
(wraz z prawem!) na bycie sobą.
Wiktor Dynarski