Artykuł z "Wysokich Obcasów" o niemiłej przygodzie Rafalali. http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,7224415,Zaklinanie_rzeczywistosci.html
Pewne zdarzenie skłoniło mnie do napisania tego tekstu. Ale
zanim opiszę, co się stało, uporządkuję kilka faktów z mojego życia.
Ludzie postrzegają mnie jako zboczeńca, zwykłą osobę lub gwiazdę. Moja
pozycja zmienia się wraz z reakcją na mnie. Jeżeli jakiś komentarz
godzi w moją godność, podchodzę i strofuję. Zazwyczaj jednak lekceważę
spojrzenia lub komentarze. Najczęściej na ulicy pozytywnie reagują na
mnie obcokrajowcy.
Piątek, 9 października, godzina 20. Stoję przed lustrem i
zastanawiam się, w co się ubrać. Wybieram białą sukienkę z nadrukiem,
czarne rajstopy, czarne buty i czerwony płaszcz. Za pół godziny jestem
umówiona z koleżanką. Uśmiecham się do siebie, wyglądam dobrze.
Docieram pod Rotundę, jest 20.30. Koleżanka czeka już w knajpce.
Postanawiam coś kupić w kiosku, ustawiam się w kolejce. Grupa (pięciu
chłopców i dwie dziewczyny) ubrana w dresy zaczyna się mną interesować.
Szczególnie chudy szatyn. Dzwoni po kolegę, żeby przybiegł i mnie
zobaczył. Kolega przybiega. Dochodzą mnie strzępki nieprzyjemnych słów,
staram się to ignorować. Robią mi zdjęcia komórką, słyszę śmiech, nie
wytrzymuję, podchodzę do nich. Pytam, dlaczego to robi. Mówię, że
zachowuje się jak kretyn. Grupa zaczyna się podśmiewać z niego.
Kończąc, mówię, że nie ma prawa tak się zachowywać tylko dlatego, że
jestem inna. Mówi, że ma. Sięga do kieszeni. Pryska mi w twarz gazem.
Odchodzi, śmiejąc się. Twarz piecze, oczy zachodzą mgłą. Biegnę w
stronę KFC, by przemyć oczy. Mijam stoliki, nic nie widzę. Makijaż
spłynął, mam w oczach pieprz z gazu. Nie zwracam uwagi na ludzi, wiem,
że wyglądam jak szalona. Ochlapuję twarz wodą. Dolna warga spuchła, a
błona śluzowa pękła. Jestem w amoku przemywania, widzę przez mgłę. W
łazience są dwie umywalki. Przy jednej stoję ja, do drugiej jest
kolejka. Jakaś dziewczyna pyta mnie, czy wolne. Mówię, że jest zajęta.
Próbuje umyć ręce, mówię do niej spier... Wracam do przemywania,
dzwonię do koleżanki, żeby przyszła i pomogła mi. Nagle pojawia się
gruby, wielki chłopak i popycha mnie. 'Co chcesz, kurwo, od mojej
dziewczyny. Sam spier..., pedale. Ty pedofilu!'. Popycha mnie znowu.
Mówię, że idę do ochroniarza. Ruszam przez salę. Za mną idzie grubas.
Krzyczy: 'Pedofil!'. Dopadam ochroniarza. Tłumaczę, że ten facet chce
mnie pobić. Że odezwałam się wulgarnie do jego dziewczyny, ale byłam
zdenerwowana. Dowiaduję się, że to nie jego sprawa. Czuję, że jestem
sama, choć sala huczy. Zjawia się Ania. Opowiadam o grubasie, o gazie.
Podchodzimy do stolika, przy którym siedzi grubas z dziewczyną. Próbuję
wytłumaczyć, dlaczego zajmowałam umywalkę. Mówi, że gówno ją to
obchodzi. Grubas rzuca się na mnie i krzyczy: 'Pedofil! Zboczeniec!'.
Siedziało z nimi dziecko.
Ania woła kierownika. Do grubasa dołączają dwaj dresiarze. Jeden
mówi do telefonu: 'Łysy, przyjeżdżaj, jest akcja'. A do mnie: 'Jeśli
wyjdziesz na zewnątrz, suko, masz wpier... Tępić pedofilów'. Z ofiary
stałam się pedofilem. Zaczynam się bać. Anka prosi ochroniarza, żeby
wezwał policję. Odmawia. Przez okno widzimy samochód straży miejskiej.
Podbiegam. Jest w nim strażnik i strażniczka. Opowiadam, że chcą mnie
pobić, i pytam, czy mogliby nas kawałek stąd odwieźć. Strażniczka
odpowiada, że policja jest w metrze i zamyka okno. Podjeżdża taksówka,
jakaś dziewczyna do niej wsiada. Pytamy, czy nas zabierze, zgadza się.
Zawsze wierzyłam w to, że jak coś się stanie, to są ludzie, jakiś
ochroniarz, policja... Że mogę czuć się bezpiecznie. A gdyby koleżanka
nie poprowadziła mnie za rękę do taksówki? Zostałabym zlinczowana przed
KFC?
Dlaczego obraźliwe słowo 'pedał' jest tak blisko słowa 'pedofil'?
Czy tylko dlatego, że oba zaczynają się na te same trzy litery? Nie
chcę, by moje życie przypominało wieczne pole walki. Chcę żyć, tworzyć,
cieszyć się Warszawą.
Następnego dnia mój chłopak wrócił z pracy.
Zaczął się rozbierać, żartować. Machał mi brudną skarpetką przed nosem.
Poczułam się irracjonalnie zagrożona, spoliczkowałam go. Było we mnie
jeszcze tyle złości, że nie mogłam powstrzymać tego odruchu. A jeśli
skończę jako zgorzkniała baba, która nienawidzi ludzi? Boję się, że
kolejne spojrzenie, kolejne 'transwestyta' zmieni mnie w plującego
jadem potwora. Powtarzałam w mediach, że Polacy są tolerancyjni, to
trochę na wyrost. Chciałam, żeby tak było. Zaklinanie rzeczywistości to
jednak zła metoda...?
Kilka dni później byłam umówiona w centrum.
Zastanawiałam się, czy do torebki wziąć coś, co mogłoby pomóc mi w
samoobronie. Nie mam broni i gazu. Spojrzałam na nóż, ale nożem można
zranić. Wsunęłam w kieszeń torby widelec. Ukłuje, ale nie zrobi
krzywdy. W przedpokoju wyjęłam go. Nie chcę być kobietą, która nosi w
torebce widelce.
-
Lalka