Transowano, dansowano i lansowano się. W niektórych przypadkach skromnie i z pewną nieśmiałością, w innych - otwarcie, pełną gębą, na całego. Nastrojowe pomieszczenia UFY w kulimacyjnym momencie imprezy pękały w szwach. Chyba wszyscy byli zgodni co do tego, że pierwsza impreza Trans Dans Lans Party nie powinna być ostatnią. Chociaż początek zaplanowano na godz. 20.00, niektóre niecierpliwe imprezowiczki pojawiły się już krótko po godz. 18.00. Delikatne przedimprezowe podniecenie udzielało się kolejnym przybywającym, na karb czego należy złożyć to, że Weronia pomyliła przebieralnię z palarnią. Palarni z przebieralnią na szczęście nikt nie pomylił.
Zgodnie z hasłem imprezy, większość uczestników transowała. Sporo z nich dansowało. A niektórzy naprawdę starali się lansować. Niektórzy wykorzystywali do tego celu salę główną z parkietem, inni woleli robić to dyskretniej, w kuluarach, toalety nie wyłączając. Jak jednak głoszą zasłyszane podczas imprezy opinie i komentarze, lansiarski charakter party został przez niektórych uczestników zupełnie zignorowany.
Podczas imprezy rozstrzygnięto cztery konkursy. Ich zasady były jednak nieco inne niż konkursów odbywających się na dotychczasowych imprezach. Nie trzeba się było do nich zgłaszać - udział brał praktycznie każdy (z wyjątkiem jury i zespołu logistyczno-organizatorskiego), kto znalazł się w UFIE. Jury składające się z: Agnieszki "Furii" (szefowej UFY), Małej Ani i Edyty oceniało uczestników czterech kategoriach:
- najbardziej lansiarski strój jej,
- najbardziej lansiarski strój jego,
- najbardziej lansiarskie zachowanie się na parkiecie podczas dansów,
- wdzięk i bezpretensjonalność.
Wraz z wybiciem północy jury udało się na naradę do tajnego pomieszczenia, w którym zapadły decyzje w kwestii rozstrzygnięcia powyższych konkursów. Decyzje podjęte w tajnym pomieszczeniu zostały niezwłocznie ogłoszone publiczności. Oto one:
- najbardziej lansiarski strój jej przywdział Dziubasek,
- w najbardziej lansiarskim stroju jego wystąpił Charlie,
- w najbardziej lansiarski sposób na parkiecie zachowywała się Elżbieta, perełka Telimeny,
- nagrodę specjalną za wdzięk i bezpretensjonalność otrzymała Weronia.
Mieliśmy również niespodzianki w postaci urodzin Małej Ani. Zostały one uczczone odpowiednim na tę okoliczność tortem przyozdobionym odpowiednią na tę okoliczność liczbą świeczek, które Mała Ania zdmuchnęła za jednym zamachem, pomyślawszy sobie uprzednio życzenie. Był także szampan. Po odśpiewaniu sakramentalnego "Sto lat" Małej Ani wręczono stosowny prezent.
Impreza przebiegała przy dźwiękach ambitnej muzyki (dominował repertuar dyskotekowy z lat 70. i 80.) niemal do białego rana. Niemal, bo wczesnym rankiem o tej porze roku jest jeszcze ciemno. Dość powiedzieć, że jeszcze w okolicach godz. 5.00 po parkiecie usiłowały snuć się jakieś duchy. Jednakże wkrótce udały się na spoczynek.
Według informacji organizatorów, w Trans Dans Lans Party wzięło udział ok. 70 osób. Nasi informatorzy twierdzą jednak, że w kulimnacyjnym momencie imprezy, ok. godz. 22.00 - 23.00 mogło być więcej. Oznacza to, że TDLP cieszyła się sporą frekwencją i jest imprezą rokującą na przyszłość.
Nie tylko z kronikarskiego obowiązku chcę podkreślić rolę szczególnej atmosfery panującej w UFIE, która przyczyniła się do wspaniałej zabawy. Wielu z nas mówiło o tym już podczas imprezy. UFA jest miejscem dla nas przyjaznym, miłym, mającym swój niepowtarzalny nastrój, jakiego nie da się osiągnąć w żadnym z klubów czy lokali, w których do tej pory się bawiłyśmy. Za umiejętność wytworzenia takiej atmosfery, a także za przygotowanie imprezy chcę podziękować - myslę, że w imieniu wszystkich uczestników - Agnieszce "Furii" oraz wszystkim koleżankom i kolegom z UFY. Podziękowania za wkład organizacyjny należą się także Małej Ani i Grecie.






Edyta